Cherezińska oswaja średniowiecze. Chyba jako pierwsza od czasów Kraszewskiego dostrzegła powieściowy potencjał początków dynastii piastowskiej. To bardzo solidne, europejskie pisarstwo popularne. Takie jak to, które wydałoBrata Cadfaela, Filary Ziemi czy Królów przeklętych.

Łukasz Modelski „Twój Styl”, autor Dziewczyn wojennych


Opowieść wieńcząca „Północną drogę” ma najbardziej męski charakter - wreszcie ruszamy z Panami Północy na wiking. Autorka pozwoliła dojść do głosu młodym: Bjornowi – synowi jarla Regina, Ragnarowi – najmłodszemu potomkowi Halderd i Gudrun – jarlównie, której nie w głowie zamążpójście. Młoda drużyna szkoli ciało i głowę, by pójść na wojnę, o której mówi się od lat. Starcie świata wikingów –  silnych wojów wierzących w Odyna i Walkirie - ze zwolennikami Chrysta i Mary, nieuchronnie nadciąga. Bjorn i Ragnar zawiązują braterstwo krwi, razem szukają pomsty, razem walczą u boku jomswikingów, razem też próbują odnaleźć drogę ucieczki przed przeznaczeniem.

Ostatni tom pełen jest opisów walki, męskiej odwagi i cnoty, krwi i braterstwa, ale, jak zwykle u Cherezińskiej, nie brak też magii, seksu i pierwiastka kobiecego. Zastanawiam się, jakiej ofiary zażądała od autorki bogini Freya w zamian za dar tak wspaniałej narracji, która przenosi czytelnika prosto w opisywany, odbierany wszystkimi zmysłami świat?

 Lubomir Baker, „Gentleman”


Łapię się na tym, że czytając „Północną drogę” zamykam oczy i pod powiekami widzę potężne fiordy i gnane wiatrem chmury. Jedna opowieść, sześć historii, każda inna. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec cyklu! I to jaki koniec! Poczułam się jakby przyłożył mi Ragnar, Bjorn, Gudrun i ukryte między słowami pragnienia…

   Aleksandra Zaprutko-Janicka, ciekawostkihistoryczne.pl


Północna Droga jest długa i kręta, właściwie to zakręcona, i dobrze, bo czytelnikowi, mimo jej końca, wciąż chce się po niej błądzić! Cherezińska znowu kpi sobie z naszych czytelniczych i społecznych przyzwyczajeń, zmieniać optyki, perspektywy, kolejny raz udowadnia, że lubi się przebierać, a to za młodego, a to za starego, a to za żonę, a to za kapłana, czy jarla… i w każdym przebraniu jednako pociąga. Mało, podnieca! Jakim cudem? Wszystko przez TE momenty, przez które czytelnikowi staje, jak nigdy wcześniej, przed oczami pełnowymiarowy gawędziarki palimpsest, średniowieczny świat. „Trzema młodymi pieśniami” autorka dopełniła narracje Północnej Drogi, odpowiedziała na czytelnicze oczekiwania i jednocześnie znowu zaskoczyła. Finał zaiste dopełniający. Cherezińska doskonale wie jak TO robić. I formalnie, i fabularnie. Jednym zdaniem: misterna robota i fantastyczne czytelnicze doznania. Nie wiem jak wy, ale ja chcę jeszcze raz!

Maciej Duda, krytyk literacki

więcej i inaczejartpapier