
Zrobiłam kilka zdjęć tablicy informującej że to miasto Namsos. Wszystkie zamazane. W Sadze Sigrun siedziba rodowa Regina nazywa się Namsen (tak, jak prawdziwa rzeka) i jest umiejscowiona trochę bardziej w głąb lądu. Namsos wzbudza we mnie oczywiste emocje, ale jako miasto nie zachwyca. Chociaż ten dom? Mogłabym się tu zatrzymać. Przy okazji: w książce dopuściłam się pewnego nadużycia, nie wyjaśnionego w przypisach, nazywając (stworzone przez siebie) siedziby rodowe "grodami". Norwegowie czasów Sigrun i Regina nie mieli potrzeby tworzenia grodów z częstokołem, bo kto by ich chciał najeżdżać na tych skalistych fiordach. Przyroda broniła się sama. Jednak dla wartkości akcji, dla jej zrozumiałości wydało mi się sensownym nazwanie tych miejsc "grodami", by odwołać się do "zbiorowej wyobraźni Czytelnika" - polskiego, który jak czyta "gród" to widzi miejsce ograniczone czymś, zamknięte, społeczność. No to się wytłumaczyłam. Chociaż nie mam już stu procent pewności, czy zrobiłam słusznie.