etka_okladka1

19 października, czwartek

Urzędujemy w nowym baraku na Bałuckim Rynku. Najważniejsze: jest ocieplony. Już deszcz nie będzie wpadał do środka. Wyjaśniła się nerwowość ostatnich tygodni, te napięcia na linii Prezes – Biebow. Biebiow chodzi uśmiechnięty, głośno opowiada jakim dobrodziejstwem dla Żydów jest jego osoba, jego przedsiębiorczość i kontakty. Rumkowski przytakuje, też się uśmiecha, ale widzę wyraźnie, że Prezes jest zafrasowany. Zamyka się z Jakubowiczem i konferują. Od Jakubowicza dowiedziałyśmy się co się właściwie stało. Otóż władze Rzeszy odstąpiły od koncepcji getta jako tymczasowego rozwiązania kwestii żydowskiej i tym samym zdecydowały się utrzymać getto, przekształcając je w obóz pracy. To była dziwna wiadomość. Przecież w połowie czerwca była wielka radość z powodu zaakceptowania struktury organizacyjnej getta. To akceptowali, a jednocześnie była jakaś „koncepcja tymczasowa”? Nie bardzo to wszystko rozumiem. I ten „obóz pracy” – jak to brzmi?! Okropnie! Zupełnie nie mogłyśmy tego poukładać i szeptałyśmy z Mary zaniepokojone, aż w końcu odważyłam się i jeszcze raz zapytałam Arka Jakubowicza o co naprawdę chodzi. Śmiał się z nas, ale uprosiłyśmy go, by usiadł z nami, zgodził się i wyjaśnił, że owszem, wtedy w czerwcu plan organizacji getta i jego działalności produkcyjnej został zaakceptowany, co dało podstawy do tego, by rozwijać getto. Ale Niemcy czekali na rezultaty. A Hans Biebow napotkał na poważne trudności w pozyskaniu zamówień na produkcję w getcie. Kontrahenci nie kwapili się z zamówieniami, Biebow ponoć musiał się najeździć i wiele rozmów „wesprzeć” konkretnymi podarunkami. A z drugiej strony oni (Jakubowicz i Prezes) dwoili się i troili żeby produkcję w getcie uruchomić, przy niedostatku maszyn, braku lokali i surowców. Jakubowicz tu nie szczędził opisu własnych talentów organizacyjnych. I kiedy pierwsze efekty pracy gettowych fabryk można było przeliczyć na pieniądze, gdy okazało się, że koszt realny produkcji w getcie jest niski i  bardzo opłacalny dla gospodarki niemieckiej, zapadły ostateczne decyzje. A ten „obóz pracy” to nic innego jak państwo pracy, po prostu: państwo – fabryka. Bo Niemcy nie zamierzają utrzymywać ludzi bezprodukcyjnych. Tak to trzeba rozumieć. Czyli powtarzane przez Prezesa z uporem „uratuje nas praca” okazało się prawdą. Gdy Jakubowicz kończył, kreśląc w wyobraźni kolejne fabryki, które tu powstaną, pomyślałam ze smutkiem, że oto jest jakaś ironia w historii okrutna – oto Żydzi, podludzie, będą pracować na chwałę Rzeszy. Wojna. Ekonomika wojny.