pasja według einarateraz jestem niczyj

Pytają, w jakim języku wyznajemy wiarę. Przebiega mi przez głowę: „w obcym”. Odpowiadam jak trzeba: „po łacinie”. Od każdego z nas kolejno odbierają przysięgę. Gdy stoję nagi i mówię „wyrzekam się grzechu, ciemności, szatana”, aż w palcach stóp czuję mrowienie. Boję się, boję się tak, że aż dławi. Wiem, że teraz jestem w stanie pustki. Wyrzekłem się ich, a On jeszcze we mnie nie wstąpił. Teraz jestem niczyj. Sierota bez ojca, matki, domu i boga.
A jeśli za chwilę On da znak, że nie udziela mi chrztu? Co będzie? Pozostanę w nicości. Wyrzutek. Poddany bez króla. Wolny? Na co mi wolność, co smakuje jak noc bez dnia, jak wiekuisty głód, pragnienie bez smaku wody. Otrząsam się jak rażony piorunem: Abbo delikatnie pchnął mnie do przodu. Aha, tamci już. Teraz ja schodzę po stopniach do wody. Zanurzam się po trzykroć. W imię Ojca: rozpaczliwie zaciskam powieki, wołając Tjostara w myślach. Cisza. W imię Syna: dławię się wodą; czyim ja jestem dzieckiem, skoro żaden rodzic, ani święty, ani przeklęty, nie odpowiada na moje wołania? W imię Ducha: ach! Co to?…